czwartek, 14 lutego 2013

Cannibal Holocaust, reż. Ruggero Deodato; 1980r


Wreszcie, po wielu latach odważyłam się na sięgnięcie po film "Cannibal Holocaust". Słyszałam o nim wiele sprzecznych opinii, jednak zawsze przewijał się wątek, że ów horror jest bardzo brutalny i krwawy. Dochodził do tego również fakt, że obraz był w wielu krajach zakazany, a na planie filmu ginęły zwierzęta. Dla niektórych już sam ostatni, przytoczony prze zemnie przykład byłby wystarczającym powodem, aby obraz Ruggero Deodato omijać szerokim łukiem. Przyznam, że obawiałam się tego co mogę zobaczyć na ekranie. Już same zdjęcia z filmu zapowiadały, że nie będzie to miły i zabawny seans. Postanowiłam jednak zaryzykować i na własne oczy zobaczyć jaki naprawdę jest "Cannibal Holocaust", czyli film, który nawet po dziś dzień budzi kontrowersje, a w wielu kręgach uznawany jest za obraz kultowy.
Dochodzi do zaginięcia trójki reportażystów w Ameryce Południowej, gdzie mieli kręcić dokument na temat tamtejszych dzikich mieszkańców. Niejaki profesor Monroe postanawia zbadać okoliczności ich zniknięcia i w tym celu udaje się w podróż do dżungli, gdzie miały miejsce zdjęcia do filmu. Na miejscu styka się z brutalnymi obrządkami tubylców- kanibali, znajduje również zwłoki zaginionych i pozostawione przez nich taśmy. Wraca do Nowego Jorku, aby tam je przejrzeć i poznać prawdę na temat śmierci dokumentalistów. Będzie ona jednak przerażająca.


To, co najbardziej zaskoczyło mnie w "Cannibal Holocaust" to jego forma, bowiem większość wydarzeń w filmie  przedstawiona jest w postaci dokumentu, co nadaje całości efekt realizmu i daje widzowi poczucie, jakby szedł razem z bohaterami po dżungli. Jesteśmy też w stanie uwierzyć, że to dzieje się na ekranie mogło zdarzyć się w rzeczywistości. Przecież nie tylko my, tzw. "cywilizowani ludzie" zamieszkujemy ten świat. Oprócz nas, gdzieś całkiem niedaleko swój żywot prowadzą plemiona, które jakby zatrzymały się w czasie. Czy gdzieś tam, w dżungli żyją kanibale? Odpowiedz niestety może być tylko twierdząca. W filmie widzimy reporterów, którzy chcą zgłębić wiedzę na temat plemion zamieszkujących dżunglę. Jednak ich zachowanie dalekie jest od przyjaźni i ani trochę nie widać u nich chęci nawiązania z tubylcami normalnego kontaktu. Chociaż widz wie, że mieszkańcy dżungli są dzikusami, którzy zabijają i jedzą zwierzęta, odprawiają krwawe rytuały, a zabicie człowieka nie jest dla nich czymś złym wraz z rozwojem akcji i poznaniem prawdy trudno nam będzie jednoznacznie ocenić stan rzeczy. W filmie pada bardzo trafne pytanie, na które sami będziemy musieli sobie odpowiedzieć.


Od strony technicznej film odznacza się dużym realizmem i wręcz epatuje obrzydliwymi scenami. Obraz szokuje i przekracza wszelkie granice dobrego smaku. Można spytać, czy taki zabieg był potrzebny? Z jednej strony tak, bo dzięki temu widzimy jak bezwzględny i okrutny potrafi być człowiek. Z drugiej jednak strony owych drastycznych scen jest w filmie zbyt wiele. Widz nie ma prawie ani chwili wytchnienia, co po dłuższym czasie może męczyć. Dochodzi do tego jeszcze fakt, o którym wspomniałam już na samym wstępie a mianowicie zabójstwa zwierząt. Reżyser przyznał się, że na planie zginęła między innymi małpa i świnia, przez co musiał zapłacić grzywnę i odsiedzieć wyrok. Pod adresem Ruggero Deodato posypały się gromy i nawet dziś, kiedy od premiery filmu minęły 33 lata nadal wzbudza kontrowersję. Nie chcę bronić, ani osądzać reżysera bo nie takie jest moje zadanie. Wiem, że zapłacił za to co zrobił i nakręcił bardzo sugestywny, brutalny, ale i niegłupi film o ludziach. Po seansie widz będzie miał dużo do rozmyślania na temat człowieczeństwa i choćby dlatego nie można wrzucać "Cannibal Holocaust" do worka z napisem chore, a widzów wyzywać od psycholi. Obraz Deodato to nie bezmyślna jatka bez krzty sensu i myślę, że dużo osób się ze mną zgodzi.


Mamy tutaj do czynienia z filmem, który swoją tematyką zawsze będzie wzbudzał emocje. Już na starcie szokuje a z każdą minutą robi się coraz brutalniej i krwawiej. Nie sposób jednak odmówić obrazowi pewnej ważnej kwestii, jaką jest zmuszenie widza do myślenia. Po seansie nie usiądziemy spokojnie i nie zaczniemy oglądać śmiesznego serialu. Zostaniemy z brudnym i nieprzyjemnym pytaniem, którego analiza będzie długa i niezbyt przyjemna.
"Cannibal Holocaust" wypruwa z widza flaki, wiesza je na kiju i daje do zjedzenia dzikusom. Mnie zmusił, pomimo późnej pory, abym zaraz po seansie usiadła i napisała recenzję. Chociażby to niech świadczy o tym w jaki sposób działa film. Można mu sporo zarzucić, ale nie można koło niego przejść obojętnie.

8/10

1 komentarz:

  1. Długo czekałam na recenzję do tego filmu. Dzięki Ci za to. Słyszałam o nim ale nie mam odwagi po niego sięgnąć. Ogarnia mnie strach przed tym co zobaczę. Uwielbiam porąbane, krwawe filmy ale przemocy na zwierzętach nie zniosę!

    OdpowiedzUsuń